Tak długiej przerwy w pisaniu jeszcze nie miałam, ale muszę przyznać, że ostatni okres nie był zbyt "inspirujący" pod względem samopoczucia autorki :-)
No ale spróbuję zmierzyć się z nawiedzającymi mnie demonami zmęczenia, lenistwa i innymi takimi.
Styczeń 2012, Stuben, Austria. Drugie narty z Helenką. Tym razem sezon w śnieg obrodził aż nadto! Właściwie to było go tyle, że wściek mnie brał, kiedy śledziliśmy prognozy pogody ... coraz wyższe słupki opadów, kolejne wyciągi zamknięte, zasypane trasy, zamknięte drogi, zagrożenie lawinowe ...! I co jeszcze?
Ale jedziemy. Udało nam się dotrzeć na miejsce jedynie o jeden dzień za późno. Słońca niet, ale jak biaaaaało, byłam absolutnie oszołomiona. Helenka nie mniej i to każdego dnia:-) Chciałam ją pociągać na sankach, ale te nie mieściły się w tunelach śnieżnych, a na jezdni - jedynej szerszej trasie - było raczej niebezpiecznie. Chodzić w tych zaspach Helence też nie było łatwo. Lepienie gałek nie powiodło się, bałwan też się nie kleił:-) Więc stała ta moja Heleneczka w śnieżnych zaspach, z dziwnym grymasem na buzi, z wyszczerzonymi zębami, purpurowymi polikami... stała bo ruszyć się nie mogła w swoim kombinezonie rodem przybysza z Matplanety:-) Za to w hotelu pełen luz, relaks, zabawa, golizna. Sami zobaczcie.
No ale spróbuję zmierzyć się z nawiedzającymi mnie demonami zmęczenia, lenistwa i innymi takimi.
Styczeń 2012, Stuben, Austria. Drugie narty z Helenką. Tym razem sezon w śnieg obrodził aż nadto! Właściwie to było go tyle, że wściek mnie brał, kiedy śledziliśmy prognozy pogody ... coraz wyższe słupki opadów, kolejne wyciągi zamknięte, zasypane trasy, zamknięte drogi, zagrożenie lawinowe ...! I co jeszcze?
Ale jedziemy. Udało nam się dotrzeć na miejsce jedynie o jeden dzień za późno. Słońca niet, ale jak biaaaaało, byłam absolutnie oszołomiona. Helenka nie mniej i to każdego dnia:-) Chciałam ją pociągać na sankach, ale te nie mieściły się w tunelach śnieżnych, a na jezdni - jedynej szerszej trasie - było raczej niebezpiecznie. Chodzić w tych zaspach Helence też nie było łatwo. Lepienie gałek nie powiodło się, bałwan też się nie kleił:-) Więc stała ta moja Heleneczka w śnieżnych zaspach, z dziwnym grymasem na buzi, z wyszczerzonymi zębami, purpurowymi polikami... stała bo ruszyć się nie mogła w swoim kombinezonie rodem przybysza z Matplanety:-) Za to w hotelu pełen luz, relaks, zabawa, golizna. Sami zobaczcie.
Krajobraz pierwszego dnia
Hu hu ha hu hu ha nasza zima zła ...
Katusze na saniach
Ta mina też zachwytu raczej nie wyraża:-)
Odśnieżanie dachu przypomina syzyfowe prace:-)
W drodze na wysoką górę, gdzie na Helenkę czekały przedszkolanki na śniegu:-)
Ta dziewczynka była fajowa. Na narty przyjechała z Chin. Zapewniała, że zaopiekuje się dziećmi, i do tej roli solidnie się malowała:-) W końcu musiała wyglądać poważnie, żeby wzbudzić nasze zaufanie:-)
Helenka w hotelowym skarbcu
z Yann'em w SPA
i w saunie
Po prostu zakopane
Jak widać łatwo jej nie było:-)
A to już w domku, pierwszy samodzielnie zjedzony jogurt!