Thursday 21 November 2013

Paranoje moje

Oprócz tego bloga, Helenka ma też pamiętnik, który staram się uzupełniać zdjęciami i ważnymi informacjami. Niedawno przeglądałam sobie tenże pamiętnik i w rozdziale "Narodziny", w sekcji "pierwsze słowa mamy", wpisane jest: "Oh my God! My baby! WHY ISN'T SHE CRYING???" To była moja pierwsza matczyna trauma. Helenka od razu po urodzeniu była dość sina i cicha do momentu odessania wydzieliny z dróg oddechowych. Potem już wrzeszczała przepisowo:-) Kiedy wzięli ją na badania i pomiary od pokoju obok, Rafał miał wykonać pierwsze ojcowskie zadanie: ubrać niemowlę:-) Poradził sobie wzorowo. Powiedział, że Helenka tak się darła, że zrobił jej serwis szybciej niż Kubicy w pitstopie:-) Wiec ta pierwsza trauma szybko mnie opuściła:-) Ale ...

W ciągu pierwszej doby po porodzie, do mojego pokoju przyszła położna z teczką dokumentów i zapytała, czy życzę sobie, żeby Helence na brzuszku zamontować nadajnik. Pytam jaki nadajnik, a ta mi odpowiada, że chodzi o nadajnik, który wysyła sygnał o lokalizacji dziecka na wypadek jego kradzieży/porwania. Zszokowana pytam czy to się zdarza, na co położna odpowiada, że jeszcze się nie zdarzyło, ale nigdy nie wiadomo... Podziękowałam, a moja niezgoda wymagała podpisów na przyniesionych dokumentach. Z każdą sekundą nabierałam wątpliwości czy dobrze robię, i tak bardzo obawiałam się konsekwencji swojej decyzji, że nawet wyjście do toalety (która nota bene była częścią mojego pokoju) przyprawiało mnie o drżenie i palpitacje serca. Bałam się, że właśnie wtedy ktoś przyjdzie i ukradnie mi Helenkę. To była druga poporodowa psychoza.

Pisząc to teraz spoglądam sobie na prawie trzyletnią Heleneczkę i na samą myśl, że ktoś miałby mi ją odebrać dostaję dreszczy. Oznajmiam od razu, że w takiej sytuacji można mnie od razu zamknąć w wariatkowie ...

Trzeci raz struchlałam - ciągle w szpitalu - kiedy zauważyłam, że Helenki usteczka były totalnie czarne! Wcześniej karmiłam ją piersią i mała usnęła w trakcie jedzenia, a ja trzymałam ją utuloną jeszcze jakiś czas zanim zdecydowałam się ułożyć ją w łóżku. Wtedy TO zauważyłam, a moja pierwsza myśl była: udusiłam ją! Ale jak? Przecież oddycha! Dzwonię po położną ze łzami w oczach i pytam co to jest. Po krótkich oględzinach okazało się, że do mlecznych usteczek Helenki przylgnął mój nowy, (kupiony specjalnie do szpitala) czarny (bo przecież miał być wyszczuplający) dres! I tak to wszystko zaschło na słodkim buziaku mojej córeczki. Co za ulga!

Nareszcie w piątek (na piątą dobę po porodzie) mogłyśmy już opuścić szpital. Ostatnie badania, karmienie, objaśnienia, recepty i czekamy na tatusia. Na do widzenia położna wręczyła mi żółte pudełeczko, takie wielkości dużego opakowania tabletek, i powiedziała, że mam to podać Helence na wypadek katastrofy nuklearnej. Patrzyłam z niedowierzaniem ... ale drżącą ręką przyjęłam lekarstwo, wizualizując w głowie okoliczności jego stosowania ...

Rozmaitych lęków i fobii przybywało bezustannie i mogłabym dalej na ten temat pisać, ale nie wniosę chyba wiele nowego, wszak każda mama wie, że popadanie w tym podobne paranoje jest raczej normalne, zwłaszcza po porodzie, kiedy pojęcie o macierzyństwie blade, wszystko przeraża i jeszcze hormony z wielkim hukiem spadają na glebę.

Zdjęcia - raczej pogodne - z okresu styczeń - luty 2012.

 Helenka przebrana na bal karnawałowy w żłobku, styczeń 2012

 Strój zrobiłam samodzielnie! Dużo pracy, ale efekt był zadowalający:-)
Zwłaszcza w komplecie z żółtym  dudusiem (czyli smoczkiem)

 Helenka bawi się z Weronką

 Helenka w roli kowbojki:-)


Z babuszką Cecylką

Na tym zdjęciu nie wyglądam jak "tap madyl", ale miało nawiązać do tematu ... 
Moja błękitna beksa lala.

Ciągle posiadam, chociaż pewnie już przeterminowane ...