Mamie pisanie ostatnio nie idzie, a niedobrze, bo pamięć choć dobra to jednak krótka:-) Czasami kiedy nasze dziecko robi coś wyjątkowego, myślimy, że będziemy to pamiętać zawsze, że kiedyś tam gdzieś to uwiecznimy, żeby mała miała pamiątkę albo ubaw czytając opowieści na swój temat. I guzik, tak się nie dzieje, bo mając małe dziecko czas bardzo szybko płynie, a każdy dzień przynosi niespodziankę, coś nowego super fajowego. Na szczęście mamy mnóstwo zdjęć, które przypominają o dokonaniach, psotach i przełomowych momentach naszych małych inspiracji. Oglądając je wspominamy ze szczerym uśmiechem, a nawet z łezką w oku ...
9 kilo i prawie 70 cm wzrostu pozwalają już Helence samej wstawać na nogi i tak stać bez trzymanki. Wygląda to uroczo, rączki zawsze wyciągnięte przed siebie, nóżki ugięte, kuperek lekko wypięty i uśmiech od ucha do ucha. Wyobrażam sobie jaka musi być z siebie dumna, że już to potrafi: stać prawie jak duży człowiek. Ale rodzice są sto razy bardziej dumni i przeszczęśliwi, że taka mała istotka tak fajnie sobie radzi, odkrywając świat i swoje możliwości. Nie zniechęca jej nawet bolesny bilans dokonanych odkryć. Tu stuk, tam puk, siniak, guz i morze łez:-) Wycieczka do szpitala późnym wieczorem to też przecież atrakcja, alternatywa - do łóżka spać - nuuuuuuuuudy....
Odkąd Helenka umie piorunkiem raczkować i się wspinać, my rodzice nauczyliśmy się, że spuszczenie jej z oka to pewne babach, coś wywalone, gdzieś wysypane, tu odłączone tam rozwalone - istna Irenka - nasz osobisty huragan domowy:-) A huragany mają już to do siebie, że robią ... bajzel, i choć marzy mi się wysprzątane mieszkanie to przyjemność z tej czystości słabo ma się do radości wynikającej z helenkowego eksplorowania, i naszego jej obserwowania!
9 kilo i prawie 70 cm wzrostu pozwalają już Helence samej wstawać na nogi i tak stać bez trzymanki. Wygląda to uroczo, rączki zawsze wyciągnięte przed siebie, nóżki ugięte, kuperek lekko wypięty i uśmiech od ucha do ucha. Wyobrażam sobie jaka musi być z siebie dumna, że już to potrafi: stać prawie jak duży człowiek. Ale rodzice są sto razy bardziej dumni i przeszczęśliwi, że taka mała istotka tak fajnie sobie radzi, odkrywając świat i swoje możliwości. Nie zniechęca jej nawet bolesny bilans dokonanych odkryć. Tu stuk, tam puk, siniak, guz i morze łez:-) Wycieczka do szpitala późnym wieczorem to też przecież atrakcja, alternatywa - do łóżka spać - nuuuuuuuuudy....
Odkąd Helenka umie piorunkiem raczkować i się wspinać, my rodzice nauczyliśmy się, że spuszczenie jej z oka to pewne babach, coś wywalone, gdzieś wysypane, tu odłączone tam rozwalone - istna Irenka - nasz osobisty huragan domowy:-) A huragany mają już to do siebie, że robią ... bajzel, i choć marzy mi się wysprzątane mieszkanie to przyjemność z tej czystości słabo ma się do radości wynikającej z helenkowego eksplorowania, i naszego jej obserwowania!
Kiedy Helenka bawiła się tą walizką mówiliśmy na nią "Pani Magister"
Późnowrześniowe słoneczko zapraszało na popołudnie do parku
A kiedy mama nie patrzyła ... umazałam się węglem:-)
Ten guz był wielkości kurzego jajka poprzedniego dnia! Myślałam, że Helence czoło pęknie ... Nabiła go kiedy na dwie sekundy spuściłam ją z oka. Wspinała się po metalowej nodze od stolika i rączki jej się osunęły. Od tamtej pory nogi od stołu zostały owinięte grubą gąbką:-)
A ten siniak na policzku to już nawet nie pamiętam skąd się wziął ...
Przed imprezką urodzinawą Emila
A kuku mamusiu!
Przed imprezką urodzinawą Emila
A kuku mamusiu!
No comments:
Post a Comment