Thursday 5 January 2012

Bulinka w bikini

Ten fotoreportaż jest jednym z moich ulubionych. Helenka w bikini. Istny szał! Kizi mizi słodziutka!

Nie jest łatwo wybrać słoneczną destynację wakacyjną kiedy podróżuje się z małym dzieckiem. Nie może to być daleko, nie może być zbyt upalnie, ale pogoda musi być gwarantowana. Lepiej, żeby nie było to miejsce atrakcyjne pod względem turystycznym, bo żal nie zwiedzać, a z bobasem w wózku nie da się wszędzie dotrzeć. Dlatego, w drodze selekcji negatywnej, wybraliśmy się na Gran Canarię, bo tam podobno zawsze temperatury umiarkowane, a słoneczko zgodnie dzieli się niebem z białymi, puszystymi obłoczkami.

Nigdy tego nie weryfikowałam, ale jestem przekonana, że mam taki gen, który sprowadza na nas wszelkie anomalia, i tenże gen dał o sobie znać także na wyspie. Oczekiwana umiarkowana temperatura i orzeźwiająca bryza ustąpiły miejsca masom gorącego powietrza, które cały czas nadcierały znad Sahary. Lampa non-stop, temperatura jak w rozgrzanym piekarniku bez termoobiegu i my z siedmiomiesięcznym bobaskiem w słonecznych okularach... Destynacja prawie idealnie trafiona:-)

Na szczęście morze było bardzo orzeźwiające i woda w basenach również. Rafała relacja po pierwszym ultraszybkim zanurzeniu Helenki: "chyba jej się podobało, tylko na początku jakaś sztywna była":-)

Naturalnie Rafał i ja też chcieliśmy skorzystać z atmosfery wakacyjnej, więc kiedy Helenka odbywała sjesty w pokoju, my zażywaliśmy witaminy D, tańczyliśmy salsę w basenie i oddawaliśmy się słodkiemu nicnierobieniu, a nasze wewnętrzne lenistwa szalały z radości.

To były pierwsze prawdziwe wakacje Helenki, skąpana w słońcu, nurkująca w basenach, brodząca w morzu i wytarzana w plażowym piasku. To wszysko było zupełnie nowe dla naszej słodkiej bulinki, ale zachwycało ją każdego dnia.
































No comments:

Post a Comment