1) Kto ma ule, ten ma miód, kto ma dzieci, ten ma smród ...
2) Dzieci śmieci ...
3) Grzeczne, jak śpią i jeść nie chcą ...
4) Małe dziecko mały kłopot, duże dziecko duży kłopot ...
itd. itp.
Jak to możliwe, że większość znanych mi powiedzeń o dzieciach stawia je w negatywnym świetle? Przecież dzieciaki są klawe - zwłaszcza własne:-) Te powiedzenia, wymyślili chyba bezdzietni!
Powiem jak to u nas jest.
Ad. 1) Helenka nie raz sensacyjnie się skasztaniła:-) (czyli zrobiła kupkę). Nawet w Szampanii i w Paryżu! Ale za każdym razem raczej składałam się ze śmiechu, a nie przejmowałam się brudami i smrodami. Pamiętam, kiedyś jak była może trzymiesięcznym bobaskiem, zostawiłam ją w łóżeczku bez pieluszki - bo czytałam, że dzieci tak lubią. Do zabawy dałam jej pluszowego zajączka i poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Po paru minutkach zaglądam do małej i .. pierwsze co przychodzi mi do głowy to to, że musztarda przecież nie była w jej zasięgu, a wszystko umazane jak się patrzy... Rozkoszne dzieciaki - oczywiście tylko własne są rozkoszne w tym akurat kontekście:-) Myślę, że biznesmen z siedzenia obok, podczas rejsu lotniczego Zurich - Warszawa nie był zachwycony kiedy mała Helenka spektakularnie "odpaliła rakietę". Podobna akcja niejednokrotnie w restauracji, albo w drodze do fotografa na pierwsze zdjęcie do paszportu - o rany uwaliła się po szyję, i jeszcze ubrudziła moją koleżankę, która życzliwie zgodziła się potrzymać Helenkę na swoim dziewięciomiesięcznym już brzuszku.
Nie wiem jak to jest z ulami, ale z bobasami na pewno jest słodko:-)
Ad. 2) Kiedyś rozmawiałam z kolegą o psotach jego dzieci, i na koniec rozmowy, ja "błyskotliwie" skwitowałam owe psoty: "ech, dzieci śmieci". Wówczas kolega lekko oburzony rzekł prawie poważnie: "no wiesz! Jak możesz tak ujmować (w tym momencie, szybko myślałam jak wybrnąć z sytuacji) ... śmieciom!" Ha ha ha! Na taką ripostę stać chyba jedynie osoba z dużym poczuciem humoru, dystansem i luzem:-) - ważne przymioty prawidłowego rodzica:-)
Ad. 3) Przyznam, że czasami jest fajnie, jak wreszcie smyk uśnie i da nam chwilę na jakąś konsumpcję, toaletę, sen lub inną formę relaksu. Ale jeszcze fajniej jest kiedy nie śpi, myszkuje po szafkach (np. w poszukiwaniu prowiantu), przykłada telefon do ucha i wylewa się z małej buźki morze dźwięków, gulgotania i innego tratatata. Tańczy, rechocze, cieszy ... Czasami nawet łapię się na tym, że zamiast wykorzystać krótkie chwile ciszy i spokoju ja gapię się na swojego śpiącego aniołka i czekam na ten pierwszy uśmiech po przebudzeniu:-)
Ad. 4) Nie wiem jak bardzo kłopotliwe są duże dzieci, bo takich jeszcze nie mamy, ale to jest chyba kwestia punktu widzenia, temperamentu dziecka no i na pewno wychowania. A wychowywanie to nie kaszka z mlekiem... Staramy się jak możemy, żeby wychować dzieci na przyzwoitych ludzi, ale czas pokaże czy i jakich kłopotów nam przysporzą. W tym punkcie przypomina mi się jeszcze jedno powiedzenie - akurat fajne - "dzieci najbardziej naszej miłości potrzebują wtedy, kiedy na nią nie zasługują". Postaram się o tym nie zapomnieć gdyby kiedyś "fikołki" mojego dziecka doprowadziły do mnie do szału:-)
Załączam parę ujęć ze wspomnianych Paryża i Szampanii :-)
PARYŻ (kwiecień 2012)
Pozuje jak umie:-)
Sama!
O tak!
Jestem prawie tak duża jak Katedra Notre Dame:-)
Poza a'la Michael Jackson:-)
Buba
Mamo zrobię tak jak ty.
J'adore!
Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?
Oh, Champs Elysees!
REIMS (maj 2012)
Helenka robi swoje w szampańskiej czytelnio-kawiarni:-)
Po czym spokojnie wraca do lektury:-)
I co mi zrobisz?
Helenka w Reims. Nieodłączny element jej stroju stanowił jeansowy kaszkiet:-)