Długi weekend sierpniowy pysznie i słonecznie minął nam w Alzacji, którą przemierzaliśmy winnym szlakiem. Jest to studwudziestokilometrowy wąski pas pokrytych winoroślą stoków i starych malowniczych wiosek o wąskich uliczkach i uroczej kolorowej zabudowie. Co za pejzaże! Jakie przysmaki! Podobno w Niemczech je się dużo zaś we Francji dobrze, a w niemiecko-francuskiej Alzacji je się i dużo i dobrze! Na samo wspomnienie lekko przypalonej tarte flambée i bąblikowego crémant ślinka mi cieknie ... a i łapki świerzbią kiedy zerkam teraz na ostatnią z przywiezionych z podróży flaszek ...
Helenka choć nie kosztowała regionalnych przysmaków to jednak dawała wyrazy niezmiernego zachwytu. Nie tylko była urocza i grzeczna, ale też rechotała, rozglądała się zaciekawiona nowymi miejscami. Naprawdę podobała jej się ta wycieczka, te stare francuskie karuzele, przepiękne kolorowiusieńkie kwiatuszki, spacery "na barana", pełzanie po ciemnych winstubach i drzemki w podskakującym na średniowiecznych kocich łbach wózku:-)
Nasze impresje z podróży są tak pozytywne, że zamierzamy ją niebawem powtórzyć. Tęsknimy za tymi alzackim zawrotem głowy, który pojawiał się i znikał ... i w sumie nie wiadomo od czego bardziej: czy od ujmujących widoków, czy od zachwycających zapachów kwiatów i świeżych ziół, a może od degustowania ...:-))) NIEEEEE, to chyba przez tę karuzelę:-)
Helenka choć nie kosztowała regionalnych przysmaków to jednak dawała wyrazy niezmiernego zachwytu. Nie tylko była urocza i grzeczna, ale też rechotała, rozglądała się zaciekawiona nowymi miejscami. Naprawdę podobała jej się ta wycieczka, te stare francuskie karuzele, przepiękne kolorowiusieńkie kwiatuszki, spacery "na barana", pełzanie po ciemnych winstubach i drzemki w podskakującym na średniowiecznych kocich łbach wózku:-)
Nasze impresje z podróży są tak pozytywne, że zamierzamy ją niebawem powtórzyć. Tęsknimy za tymi alzackim zawrotem głowy, który pojawiał się i znikał ... i w sumie nie wiadomo od czego bardziej: czy od ujmujących widoków, czy od zachwycających zapachów kwiatów i świeżych ziół, a może od degustowania ...:-))) NIEEEEE, to chyba przez tę karuzelę:-)
Mamo, jestem większa od taty! Juuuhuu!
W Molsheim
Wio osiołku, wio!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie to, ja wysiadam ...
Nie rozumiem jak ja ubrałam swoje dziecko!
Dżemiki, konfiturki, kaczuszki i kwiatuszki - urocze elementy wystaw sklepowych
Rosheim i najstarsza francuska piekarnia, ktora ma już ponad 400 lat!
Stara piekarnia i symbol Alzacji - bocian.
Na wzgórzu u św. Odylii
Helenka próbuje ukryć się przed paparazzi:-)
Alzacka sielanka
Tatusiu już mie nie rozśmieszaj bo brzuszek mi pęknie!
Zaczynam robić się głodna ...
Jestem bardzo głodna! Mamo wychodź już z tej winiarni!
Typowe dla regionu detale w oknach... coś pięknego!
Przystanek na herbatkę w oberży w Bergheim. Bardzo nam się podobał ten styl ROYAL!
Tak wygląda właśnie winny szlak, niby niczego nie ma, a tak pięknie.
Pinot Gris na krzakach:-) A może to Gewurtsraminer, lub Riesling ...
Słodka Helenka a tatuś ją HAPS!
Bohaterka alzackiej kuchni: tarte flambée, a crémant do towarzystwa. Mniam!
Kaysersberg
Zobacz mamusiu co mam pod sukienką!
W Turckheim.
W jednej z setek piwnic, gdzie degustuje się winko po to, by kupić to,
które smakuje najbardziej
A w drodze powrotnej do Luksemburga,
święty Piotr po niebie w trepach chodził i dziurawą beczkę z wodą toczył ...
Mój obłoczek i słoneczko:-)
A na kolację sałatka caprese z bazylią z mojej osobistej uprawy
i Pinot Gris z naszej wyprawy.
No comments:
Post a Comment